
Artykuł sponsorowany
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych (RODO) zmieniamy naszą Politykę Prywatności i Regulamin Portalu.
Prosimy o zapoznanie się ze zmianami. Więcej informacji na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz tutaj:
Zamknij oknoEkstremalnie trudnych zawodów w Indiach nie zdołało ukończyć około 50 zawodników.
8 godzin 22 minuty i 33 sekundy spędził na trasie Mistrzostw Świata w Biegu na 100 kilometrów pochodzący z Angowic koło Chojnic Mateusz Dajnowski. Biegacz Chojniczanki zawody w Indiach ukończył na 64 miejscu ze 120 zawodników, którzy dotarli do mety. Wśród 71 mężczyzn był 45.
A walczył nie tylko z rywalami, ale i z morderczym wysiłkiem, przy ogromnej wilgotności powietrza i nawet 30-stopniowej temperaturze. Na domiar złego na 33. kilometrze nasz reprezentant zaliczył upadek na trasie. Dość mocno się poturbował, potykając o drogowy spowalniacz.
"Pobiegłem mocno wraz z najlepszymi zawodnikami na świecie, bo taką miałem taktykę, żeby do 50. kilometra zapewnić sobie jakiś handicap. Wiedziałem, że potem zwolnię, ale nie przypuszczałem, że tak bardzo" - mówi Weekend FM Mateusz Dajnowski. Bieg nazywa "rzezią".
Na robocie nie pękam, jestem dzielny. Chciałem wszystko albo nic, tak samo jak reszta najlepszych zawodników. Taka nasza natura. Niestety, warunki zmiotły nas z planszy, że tak powiem. Aż około 50 zawodników nie ukończyło tego biegu. Tak że myślę, że to mówi samo za siebie, co tam było. To są moje błędy, oczywiście można było to rozegrać mądrzej i przyznaję się do tego. Oczywiście biorę to wszystko na klatę, bo jestem facetem.
Mateusz Dajnowski
Ponieważ Mateusz Dajnowski był trzeci z Polaków, jego wynik zaliczał się do klasyfikacji drużynowej. W niej Polacy byli na szóstym miejscu na 12 sklasyfikowanych ekip.
Bieg ukończyła cała siedmioosobowa reprezentacja Polski.
Słuchaj w: