
Artykuł sponsorowany
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych (RODO) zmieniamy naszą Politykę Prywatności i Regulamin Portalu.
Prosimy o zapoznanie się ze zmianami. Więcej informacji na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz tutaj:
Zamknij oknoWarszawa. Prokurator Ewa Wrzosek z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów została - jak sama to określiła - "wezwana na tak zwany dywanik" przez swoją przełożoną, a także zobowiązana przez nią do złożenia wyjaśnień w związku z tym, że opuściła swoje stanowisko pracy i udzieliła wywiadu jednej z telewizji internetowych. Prokurator, relacjonując sprawę w rozmowie z TVN24, oceniła, że wydarzyła się sytuacja "zupełnie kuriozalna, absurdalna".
W czwartek prokurator Ewa Wrzosek udzieliła wywiadu jednej z telewizji internetowych przed budynkiem Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. Jak powiedziała w rozmowie z TVN24, kilkunastominutowa rozmowa dotyczyła praworządności. Spotkanie z dziennikarzem zakończyło się sporządzeniem notatki służbowej przez szefową prokuratury Monikę Laskowską i wezwaniem Wrzosek do udzielenia pisemnych wyjaśnień.
- Zanim przystąpiliśmy do nagrywania tej krótkiej rozmowy, otworzyło się jedno z okien, przez które wychyliła się moja przełożona, pani prokurator rejonowa Monika Laskowska i krzycząc, zażądała ode mnie stawienia się po zakończeniu wywiadu u siebie w gabinecie - powiedziała Wrzosek.
- Po zakończeniu wywiadu poszłam do pani prokurator. Ponieważ niestety zdarzały nam się już wcześniej bardzo nieprzyjemne rozmowy, poszedł ze mną pan prokurator (Jarosław) Onyszczuk. Wówczas usłyszałam, że w godzinach pracy nie mogę udzielać wypowiedzi medialnych, nie mogę zajmować się tego rodzaju aktywnością i za każdym razem, wychodząc z pracy, zobowiązuje mnie do tego, abym przychodziła do niej, informowała o tym, że wychodzę i w jakim celu wychodzę - relacjonowała prokurator.
- To jest ewidentna szykana i nierówne traktowanie również innych pracowników tej prokuratury, bo z tego, co mi wiadomo, taki obowiązek nałożono tylko na mnie – dodała. - W różny sposób bywam dyscyplinowana. Sprawdzany jest mój czas pracy czy obecność w pracy, ale w ten sposób, wezwana na tak zwany dywanik, zostałam pierwszy raz - powiedziała Wrzosek. - To jest jakiś element, kolejny już zresztą, szykan mojej osoby, quasi-nękania - oceniła prokurator Wrzosek w rozmowie z TVN24.
Mówiła, że "czas pracy prokuratora, zgodnie z ustawą o prokuraturze, jest określony wymiarem jego zadań". Wskazała, że między innymi uczestniczy on w rozprawach przed sądem, komunikuje się z policją, jeździ na miejsca zdarzeń, przesłuchuje osoby.
Dodała, że "charakter pracy prokuratora jest tak specyficzny, że nie można go ująć w godziny". - Stąd zapisy ustawowe i stąd brak jakiegokolwiek uprawnienia mojej przełożonej do żądania ode mnie, abym w godzinach urzędowania prokuratury po prostu siedziała za biurkiem i przebywała w pracy – mówiła.
Słuchaj w: