
Artykuł sponsorowany
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych (RODO) zmieniamy naszą Politykę Prywatności i Regulamin Portalu.
Prosimy o zapoznanie się ze zmianami. Więcej informacji na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz tutaj:
Zamknij oknoPo ogłoszeniu decyzji o zamknięciu cmentarzy w piątek w Chojnicach zakorkowały się ule Kościerska i Ceynowy. "Wyrzucimy kwiaty do śmieci" - martwią się sprzedawcy.
Pani Anna Jutrzenka-Trzebiatowska prowadzi punkt sprzedaży kwiatów i zniczy przy ul. Kościerskiej w Chojnicach od 20 lat.
Tłumy na cmentarzach i zdezorientowani sprzedawcy kwiatów i zniczy. Wczorajsza (30.10.) decyzja rządu o zamknięciu cmentarzy zaskoczyła również wielu mieszkańców naszego regionu. W piątek po południu w Chojnicach natychmiast zakorkowały się ulice dojazdowe do cmentarza, Kościerska i Ceynowy. Wszyscy chcieli zdążyć przed zamknięciem nekropolii. A handlujący przed nią - jak mówią reporterowi Weekend FM - zostali z kłopotem i obawą o przyszłość.
Zamknięte cmentarze - rozmowa z odwiedzającymi i sprzedawcami kwiatów i zniczy - posłuchaj
– No jak dla mnie to naprawdę jest żenujące. W piątek o godz. 16:00 dowiadujemy się, że cmentarze zamknięte. Niektóry tutaj jadą z drugiego końca Polski, żeby odwiedzić groby. Także ta decyzja nie była dla mnie słuszna - mówiła w piątek reporterowi Weekend FM jedna odwiedzających Cmentarz Komunalny w Chojnicach.
"Jesteśmy załamani"
Pani Anna Jutrzenka-Trzebiatowska prowadzi punkt sprzedaży kwiatów i zniczy przy ul. Kościerskiej w Chojnicach od 20 lat.
– Jesteśmy załamani - mówi mówi Anna Jutrzenka-Trzebiatowska, która od ponad 20 lat sprzedaje kwiaty, znicze, bukiety przed Cmentarzem Komunalnym w Chojnicach. – Jak co roku się przygotowujemy, mamy towar, zniczy, kwiatów pozamawianych na 1 listopada. Teraz nie wiadomo, czy ludzie przyjdą, odbiorą te kwiaty. Jeżeli jest zamknięte trzy dni, no to katastrofa.
– We wrześniu wybiera się towar u producenta, u którego zamówiło się sadzonki. On nam produkuje to w szklarniach, no i teraz przychodzi listopad i ten towar, który zamówiłam, który dla mnie wyprodukowali, ja muszę za niego zapłacić, także no naprawdę jest wielka tragedia.
Jak dodaje pani Anna chodzi o tysiące sztuk kwiatów doniczkowych. – No nic, wyrzucimy kwiaty do śmieci.
– To jest największa głupota, bo teraz się bałagan narobił. No to jest to samo, co 1 listopada. Specjalnie teraz przyjechaliśmy w nocy, bo jutro nie wolno, pojutrze nie wolno - mówi Weekend FM jeden z mężczyzn, który podjechał akurat na parking przed cmentarzem.
– No to dla nas wielka dezorganizacja, chyba chodziło o to, żeby wzbudzić chaos w narodzie. Specjalnie przyszliśmy szybciej, wyskoczyłem z pracy, no zaskoczenie - mówi kolejny mężczyzna, który właśnie wyszedł z cmentarza.
– Cały rok człowiek czeka na Wszystkich Świętych, żeby nadrobić zaległości. Albo za czynsze albo za ZUS-y. Teraz koronawirus, to już w ogóle jest porażka w tym roku. I teraz, żeby przetrwać zimę, bo zimą ludzie nie przychodzą, deszcz pada albo śnieg. Wszystko zależy od pogody. Jest pracownik, którego trzeba opłacić, jednego, drugiego i nagle takie coś się staje, to po prostu nie wiadomo, co przez tą zimą mamy zrobić. Kiedy my te zaległości w samych opłatach i za towar, ZUS, czynsz, nie wiem kiedy my to spłacimy - mówi sprzedawca kwiatów Anna Jutrzenka-Trzebiatowska.
Słuchaj w: