
Artykuł sponsorowany
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych (RODO) zmieniamy naszą Politykę Prywatności i Regulamin Portalu.
Prosimy o zapoznanie się ze zmianami. Więcej informacji na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz tutaj:
Zamknij oknoKraków. Kierujący fiatem seicento Sebastian Kościelnik został przez sąd okręgowy w Krakowie prawomocnie uznany za winnego nieumyślnego spowodowania kolizji z limuzyną wiozącą ówczesną premier Beatę Szydło.
Taki wyrok po sześciu latach od wypadku każe pytać o ewentualnych współwinnych, zapadł bowiem po ujawnieniu przez świadków jak i przez jednego z ówczesnych oficerów BOR, że kolumna wioząca Szydło przemierzała ulice Oświęcimia bez obowiązkowych sygnałów dźwiękowych. A to oznacza, że przesłuchiwani w charakterze światków ochroniarze Szydło składali fałszywe zeznania.
Te ustalenia, podobnie jak fakt, że w ustnym uzasadnieniu wyroku skazującego wobec Sebastiana Kościelnika sąd przywołał zeznania "skruszonego" oficera BOR, nie przekonują jednak Rafała Babińskiego z prokuratury okręgowej w Krakowie. Jak stwierdził po ogłoszeniu wyroku, w jego ustnym uzasadnieniu nie znalazł argumentów przemawiających za koniecznością wszczęcia śledztwa w sprawie fałszywych zeznań oficerów BOR.
Słuchaj w: