
Artykuł sponsorowany
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych (RODO) zmieniamy naszą Politykę Prywatności i Regulamin Portalu.
Prosimy o zapoznanie się ze zmianami. Więcej informacji na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz tutaj:
Zamknij oknoLublin. Iga Świątek bez chwili wytchnienia. Tym razem nie chodzi o obowiązki tenisowe, a te medialne. Trzy dni po triumfie w Roland Garros 2022 liderka rankingu WTA spotkała się w Lublinie z dziennikarzami, by wziąć udział w konferencji prasowej.
- To był mój największy cel, żeby pokazać stabilność. Żeby ta wygrana sprzed dwóch lat nie była jednorazowym wyskokiem. Jestem dumna z siebie i zespołu. Teraz ten aktualny ranking przerósł nasze oczekiwania. Liczę, że utrzymam pierwszą pozycję może do końca roku, a może również w przyszłym sezonie - stwierdziła polska tenisistka. 21-latka po raz kolejny podkreśliła, jak ważną rolę w jej sukcesach odgrywa team. - Wszyscy ci ludzie są specjalistami. Mnie cieszy, że dobrze się razem bawimy, są moja drugą rodzina. Tak wygląda tenisowy tour, mam od nich wsparcie. Chciałabym przekazywać to wsparcie dalej, jeśli będę miała możliwość – podkreśliła.
O czym marzyła mistrzyni, gdy była dzieckiem? Odpowiedź mogła zaskoczyć. - Nie miałam jak większość sportowców, że wyobrażałam siebie na szczycie z trofeami. Żyłam z dnia na dzień, tym, że mogę czerpać radość z gry w tenisie, wygrywać. Trudno było mi uwierzyć, że mogę być jedną z osób, które osiągną taki sukces - przyznała tenisistka. Po chwili dodała: - Miałam ogromne szczęście. Ostatnie sezony pokazały mi, że "Sky is the limit", nie ma dla mnie żadnych ograniczeń.
21-latka została zapytana, jak radzi sobie z coraz większą i wciąż narastającą presją. - Myślę, że zaskakująco dobrze. Miałam świadomość, że jak osiągnę sukces, to będę musiała się z tym zmierzyć. I właściwie mi się to podoba. Jak byłam mała, chciałam być doceniana, a teraz jestem aż za bardzo, za co jestem wdzięczna - odparła z szerokim uśmiechem. - Jedyna presja na korcie to ta, którą nakładam sama na siebie - dodała.
Zapytana, czy w trakcie turnieju w Paryżu miała moment zwątpienia, odparła, że "w każdym turnieju przychodzi taki moment", a dla niej w Roland Garros był mecz czwartej rundy przeciwko Zheng Qinwen, który potraktowała jak zimny prysznic.
Słuchaj w: