
Artykuł sponsorowany
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych (RODO) zmieniamy naszą Politykę Prywatności i Regulamin Portalu.
Prosimy o zapoznanie się ze zmianami. Więcej informacji na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz tutaj:
Zamknij oknoNa rozprawie dotyczącej pożaru w chojnickim hospicjum.
Chojniccy strażacy i policjanci, którzy byli na służbie w nocy z 5 na 6 stycznia 2020 roku zeznawali w sądzie na rozprawie dotyczącej pożaru, jaki właśnie wtedy wybuchł w hospicjum prowadzonym przez fundację Palium. Funkcjonariusze opowiadali o akcji ratunkowej i o tym, że musieli ją rozpocząć od wybicia szyb w drzwiach wejściowych. Te były bowiem zamknięte, a wołająca o pomoc opiekunka medyczna nie wiedziała, gdzie są klucze.
- Powiedziała, że nie może otworzyć drzwi wejściowych. Mówiła, że nie wie, gdzie są klucze i nie jest w stanie się do nich dostać. Wyszedłem na zewnątrz, podszedłem do drzwi wejściowych od strony u. Strzeleckiej i poprzez silne kopnięcie wybiłem szybę w drzwiach i usunąłem szkła z drzwi, żeby wejść do środka.
zeznanie czyta sędzia Dawid Nosewicz
Ten fragment zeznań jednego z dwóch policjantów, którzy na miejscu zdarzenia byli pierwsi, odczytał wczoraj (16.11.) w sądzie sędzia Dawid Nosewicz.
O zamkniętych drzwiach pamiętali też strażacy. Przyznali, że stanowiły utrudnienie:
- O wiele łatwiej byłoby, gdybyśmy mogli do tego budynku zaraz wejść.
- Drzwi były siłą otwierane, jak to wyglądało?
- Siłą były wybite przez panów policjantów.
zeznanie strażaka
Mówił jeden z chojnickich strażaków, a inni zwracali też uwagę na fakt, że podczas ewakuowania pacjentów musieli szybko kombinować, jak ich wydostać z sal, bo okazało się, że łóżka, na których leżą, nie zmieszczą się w zbyt wąskich futrynach.
Na wczorajszej (16.11.) rozprawie wrócił też temat hydrantów wewnętrznych. Wiadomo, że w hospicjum ich nie było, choć być powinny, a ich zamontowanie zostało - po kontroli w marcu 2019 roku - zlecone przez straż pożarną.
- Czy można ich używać w ciemno, gdy nie wiadomo, co się dzieje w pomieszczeniu objętym pożarem? - dociekał jeden z obrońców. Odpowiedział strażak, który we wspomnianym okresie kontrolował hospicjum, a w styczniu 2020 roku był na miejscu pożaru:
- Tak naprawdę pracownicy obiektu, to oni powinni ocenić ewentualnie, czy da się użyć tego hydrantu bezpiecznie, czy nie.
- Gdzie powinni się tego nauczyć?
- Na szkoleniach z zakresu ochrony przeciwpożarowej.
zeznanie strażaka
Strażak zeznał jeszcze, że podczas kontroli wskazał w sumie 10 nieprawidłowości, a hospicjum dostało czas do końca 2019 roku na ich usunięcie. Chodziło m.in. o brak listy przeszkolonych pracowników. Tej - jak pamiętał strażak - do chwili pożaru nie dosłano.
Przypomnijmy - w pożarze hospicjum w styczniu 2020 roku zginęły cztery osoby, a zarzut nieumyślnego spowodowania ich śmierci i niedopełnienia obowiązków w zakresie ochrony przeciwpożarowej postawiono kierującym placówką Barbarze Bonnie i Jerzemu Krukowskiemu.

Słuchaj w:

Artykuł sponsorowany

