
Artykuł sponsorowany
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych (RODO) zmieniamy naszą Politykę Prywatności i Regulamin Portalu.
Prosimy o zapoznanie się ze zmianami. Więcej informacji na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz tutaj:
Zamknij oknoBydgoszcz. Policjanci prowadzący śledztwo ws. wyłudzeń odszkodowań metodą "na stłuczkę" apelują do poszkodowanych o zgłaszanie się i składanie zeznań. Jak relacjonuje rzeczniczka bydgoskiej policji Monika Chlebicz, oszuści działali na terenie województw: kujawsko-pomorskiego, pomorskiego, łódzkiego i wielkopolskiego i dla osiągnięcia celu gotowi byli sporo zaryzykować, ponieważ celowo doprowadzali do kolizji, by potem odpowiedzialnością za nie obarczyć ich współuczestników.
- Poruszali się drogami dwupasmowymi, najczęściej wieczorem. Typowali "ofiarę" i jechali przed nią w taki sposób, żeby sprowokować ją do wyprzedzenia. Kiedy znajdowali się w "martwym polu" lusterek drugiego kierowcy, gwałtownie przyśpieszali, doprowadzając do stłuczki. Niejednokrotnie wyłączali światła w swoim aucie, więc jeśli była to noc lub późny wieczór i było ciemno, to dla drugiego uczestnika tej kolizji drogowej byli całkowicie niewidoczni. Następnie zatrzymywali się, pokazywali nagrania ze swoich kamerek drogowych i przekonywali drugiego uczestnika kolizji, że to oni są odpowiedzialni za stłuczkę - relacjonuje Chlebicz.
Paradoksalnie, to właśnie nagrania z kamer na desce rozdzielczej aut oszustów, mające "dokumentować" winę innych kierowców, posłużyły policji za dowód przeciwko samym sprawcom procederu.
Słuchaj w: