20 podopiecznych chojnickiego hospicjum, w którym w nocy z niedzieli na poniedziałek wybuchł pożar i zginęły cztery osoby, pozostaną w szpitalach w Chojnicach i Człuchowie do czasu zakończenia remontu placówki. To rozwiązanie - w porozumieniu z lecznicami - zaproponowała szefowa NFZ w Gdańsku. Rodziny natomiast przyjęły je z ulgą.

Mówi dyrektor gdańskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia Elżbieta Rucińska-Kulesz.

Decyzja o nieprzenoszeniu chorych do innych hospicjów na terenie Pomorza jest przede wszystkim podyktowana troską o ich zdrowie. Ale nie bez znaczenia jest też sprawa ich kondycji psychicznej i poczucia bezpieczeństwa.

W tej chwili pacjenci hospicjum są rozproszeni w kilku salach na różnych szpitalnych oddziałach. Elżbieta Rucińska-Kulesz dodaje, że - jeśli tylko ich stan zdrowia na to pozwoli - zostaną przeniesieni w jedno miejsce.

O dobrostan chorych, którzy przeżyli wielką traumę, oprócz personelu szpitala, w dalszym ciągu będą też dbać lekarze i opiekunowie z hospicjum.

Hospicjum - drugi dom chorych - zostanie wyremontowane po pożarze. Zadeklarował to - w imieniu chojnickich samorządowców - starosta Marek Szczepański. Jutro można się spodziewać decyzji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który od wczoraj bada stan budynku przy ul. Strzeleckiej.

Optymistyczny wariant - jak zaznacza starosta Szczepański - zakłada, że remont potrwa około 6 tygodni. Optymizmem napawa go fakt, że zewsząd do Chojnic płyną deklaracje pomocy.

Hospicjum po remoncie ma być wyposażone w system przeciwpożarowy. Dotychczas go tu nie było, bo nie był wymagany prawem.