Mirosław B. do posiadania broni i amunicji się przyznał, zaznaczając, że zardzewiały pistolet znalazł na złomowisku, a amunicja należała do znajomego. Natomiast te poważniejsze zarzuty, dotyczące zlecenia zastraszenia przewodniczącego Rady Miejskiej Zdzisława Marka, by ten załatwił mu pracę w urzędzie, były burmistrz Debrzna odrzucił. Jak tłumaczył Mirosław B., wiedział, że w debrzneńskim magistracie nie ma żadnych odpowiadających mu wakatów, a dodatkowo miał uzgodnienia ze starostą powiatowym, że będzie mógł wrócić na stanowisko zajmowane przed objęciem funkcji burmistrza Debrzna.

Co innego zeznał jednak mężczyzna oskarżony o wykonanie "zlecenia" Mirosława B. za pomocą swoich dwóch znajomych.

Odwołał on swoje wcześniejsze zeznania, w których mówił, że były burmistrz nie wiedział nic o zastraszaniu i go nie zlecał. Więcej - Mirosław B. miał nawet nakłaniać Jarosława U. do, tu cytat "złapania przewodniczącego rady w ciemnym kącie i pobicie go", a już po wyjściu na jaw całej sprawy i pierwszych przesłuchaniach także proponować mężczyźnie 45 tysięcy złotych za złożenie fałszywych zeznań obciążających winą za całą sytuację.. przewodniczącego Rady Miejskiej. Jarosław U. poinformował, że rozmowę w tej sprawie nagrał na telefonie i przedstawi sądowi, jako dowód.

Mirosław B. w odpowiedzi zeznał, że z propozycją wzięcia winy na siebie za 50 tysięcy złotych wyszedl sam Jarosław U., a na dowód były burmistrz... także posiada nagrania rozmów telefonicznych.

relacja

- Oskarżony jest m.in. o nakłanianie grupy osób do zastraszenia przewodniczącego Rady Miejskiej Debrzna, a to wszystko po to, żeby załatwić pracę byłemu burmistrzowi. Jest oskarżony także o posiadanie broni i amunicji. Zastanawialiśmy się, czy były burmistrz dotrze do sądu, bo na poprzednich trzech rozprawach się nie pojawił ze względu na zły stan zdrowia. Dzisiaj rozprawa ruszyła i jest Mirosław B., jest również drugi z oskarżonych, który miał kierować grupą, która miała z kolei zastraszyć przewodniczącego RM Debrzna.

Mirosław B. nie przyznał się do winy, a właściwie przyznał się częściowo. Przyznał się do tego, że w domu rzeczywiście miał broń, którą rzekomo znalazł na złomowisku i wziął do domu, oraz przyznał się do posiadania amunicji. Ta miała należeć do jego znajomego i być zamknięta w sejfie. Do nakłaniania do napaści Mirosław B. się nie przyznaje.

relacja