Załadowane po dach, często wiozące rowery lub ciągnące przyczepę campingową – na pierwszy rzut oka widać, że Chojnice to dla nich tylko punkt przelotowy w drodze na wybrzeże lub w przeciwnym kierunku – na południe kraju.
Część takich aut musi rzeczywiście przejechać przez miasto, by wjechać na przykład na drogi wojewódzkie prowadzące w kierunku Bytowa czy Kościerzyny. Jednak wiele mogłoby miasto ominąć, korzystając z obwodnicy i jadąc prosto na Koszalin lub w przeciwnym kierunku na Gdańsk czy Toruń.
Dlaczego jednak trafiają do Chojnic? Pewien procent z pewnością po to, by zwiedzić miasto, reszta być może dlatego, że na obwodnicy brakuje jasnego oznakowania.
I tak drogowskazy ustawione od strony Czerska wskazują skręt w prawo na Chojnice i jazdę prosto na Człuchów, natomiast te od strony Człuchowa informują, że w lewo można zjechać na Chojnice, a prosto pojedziemy na Malbork. O Koszalinie, Gdańsku czy Toruniu ani słowa, więc kierowcy, którzy wcześniej patrząc na mapę ustalili, że w kierunku tych miast jadą przez Chojnice, po prostu skręcają z obwodnicy i przeciskają się przez i tak często zakorkowane centrum.
Urzędnicy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Gdańsku twierdzą jednak, że oznakowanie obwodnicy jest w porządku.
Pozostaje mieć nadzieję, że z biegiem lat kierowcy, planując trasę, będą korzystać z coraz bardziej aktualnych map, na których uwzględniona będzie także obwodnica Chojnic, a ci, którzy jeżdżą na pamięć, przy kolejnej podróży też będą o niej pamięta