Jego mieszkańcy mają prawdziwego pecha. We wrześniu przeżyli tragedię, kiedy spalił im się dom. W remoncie domu i odbudowie dachu pomogła gmina i lokalna społeczność. W czwartek (18. 01) wieczorem wiatr zerwał połowę dachu z ich domu. Są załamani.
Wykonawca dachu, firma Mieczysława Szulczyńskiego z Tucholi zapewnia, że dach został zbudowany solidnie, a powodem jego zerwania jest wyłącznie wiatr.
Burmistrz Tucholi Tadeusz Kowalski był w Lubierzynie. Przyznaje, że siła wiatru była ogromna, jednak ma też wątpliwości, co do technicznego wykonania dachu. „Ja ze swojej strony, podkreślam – laika, dopatruję się pewnych uchybień” – powiedział burmistrz. Jak dodał, mieszkańcy informowali go, że jeszcze zanim wiatr uszkodził dach, następowało zalewanie. - Pytałem byłego wiceburmistrza, Jarosława Górala, czy podczas prac budowlanych był nadzór. Z jego odpowiedzi wynikało, że nie. Sam wykonawca jest inspektorem nadzoru, więc należało się spodziewać, że dochowa on wszelkiej staranności i zrobi to zgodnie ze sztuką budowlaną. Skoro pan Szulczyński twierdzi, że powodem zniszczenia dachu był tylko wiatr, to należy to sprawdzić – zapowiedział burmistrz.
Jarosław Góral, dzisiaj dyrektor wydziału infrastruktury, uważa, że winić za kolejną tragedię można tylko wichurę. Jest z wykształcenia budowlańcem i jak mówi to, co się działo, nie było sytuacją normalną. Tym bardziej, że „200 metrów dalej ten sam podmuch przewrócił dwa słupy wysokiego napięcia. Wskazuje to na to, że tamtędy przechodziły naprawdę potężne siły natury” – powiedział Góral.
Nie zapadły jeszcze decyzje, kto zapłaci za kolejną naprawę dachu. Nie czekając na te uzgodnienia, firma Mieczysława Szulczyńskiego rozpoczęła już prace w Lubierzynie. Oszacowano, że naprawa może kosztować ok. 10 tys. zł.
Wiatr naruszył też konstrukcję dachu sąsiedniego domu, który nie nadaje się obecnie do zamieszkania i wymaga remontu. Połać dachu została uniesiona do góry i popękały mury. Przesunięcia są rzędu 4 cm.