Władysław B. sam zgłosił się na policję i przyznał do fałszowania urzędowych dokumentów, a przy okazji wydał wspólników. Gmina straciła na tym blisko 15 tys. zł.
Informacje Władysława B. i dowody okazały się na tyle wiarygodne, że wszczęto śledztwo. Policja musiała jednak czasowo je zawiesić, bo podejrzany, a zarazem główny świadek w sprawie wyjechał za granicę.
Jak mówi Jan Kociński, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Tucholi, znane jest miejsce pobytu podejrzanego , ale nie ma możliwości wezwania go na przesłuchanie. Prawdopodobnie Władysław B. przyjedzie na początku stycznia i wtedy możliwe będzie podjęcie dalszych czynności i postawienie zarzutów kolejnym osobom – dodaje J. Kociński.
Przypomnijmy, w latach 1998 i 1999 urząd zlecał jednej z tucholskich firm prace melioracyjne. Faktycznie nigdy ich nie wykonano, co ustalił biegły, a pieniądze za rzekome usługi miały trafiać do kieszeni jednego z kęsowskich urzędników. O wszystkim opowiedział Władysław B. Po 8-miesięcznym śledztwie policja postawiła mu zarzuty. Dotyczą wystawienia rachunków za siedem fikcyjnych inwestycji. Chodzi o dwukrotną naprawę awarii sieci wodociągowej, wymianę pompy, usuwanie przecieków sieci wodociągowej, dwukrotne kładzenie sieci oraz przewiert pod drogą. Tych prac nigdy nie wykonano. Istnieją za to lewe rachunki.
Władysław B. twierdzi, że w sprawę zamieszany jest wójt.
Władysław Pawlak wójt gminy Kęsowo twierdzi, że oskarżenia byłego pracownika są nieprawdziwe, o sprawie nic nie wie i czeka na wyjaśnienia prokuratury.