Wraca sprawa Leszka Pękalskiego, okrzykniętego w latach 90-tych seryjnym mordercą, ostatecznie skazanego za jedno zabójstwo. Niuans prawny sprawił, że wyrok kończy mu się już w grudniu, a nie - jak zakładano - za dwa lata. Władze Aresztu Śledczego w Starogardzie Gdańskim, w którym Pękalski przebywa i leczy się od blisko ćwierć wieku, zauważyły, że orzeczona dla niego kara jest za długa. Dwa lata więzienia za gwałt powinny bowiem - według przepisów - być połączone z karą 25 lat za zabójstwo. A więc sami więziennicy poinformowali słupski sąd o tej sytuacji, a ten przyznał im rację.

Jednocześnie władze aresztu w obawie, że mężczyzna po wyjściu na wolność może zacząć ponownie zabijać, przygotowały wniosek o umieszczenie Pękalskiego w grudniu, kiedy skończy mu się wyrok, w ośrodku psychiatrycznym w Gostyninie. Jest on już w sądzie, a rozpatrzony ma być pod koniec marca.