Obaj potwierdzili fakt, że Andrzej Żmuda Trzebiatowski feralnego dnia pojawił się w domku letniskowym niedaleko Przechlewa. Miał być bardzo zdenerwowany i mówić, że właśnie spowodował kolizję i boi się problemów, ponieważ dwie godziny wcześniej wypił kieliszek wódki. To wtedy za namową jednego z mężczyzn wójt miał wypić ´drinka´, co miało utrudnić późniejsze ustalenie, czy był pijany już w trakcie kolizji.

Ten drink według jednego z zeznających dziś mężczyzn podany był w szklance, według drugiego, który sporządzał napój - w półlitrowym kuflu. ´60% tego kufla to był czysty spirytus z miodem i podpalanym cukrem, a całość została zabarwiona colą´ - opisywał przed sądem świadek. Andrzej Żmuda Trzebiatowski miał go wypić w kilkadziesiąt sekund.

Na dzisiejszej rozprawie pojawił się też biegły, który wyjaśniał wątpliwości obrony co do wydanej przez siebie opinii. Najpierw podtrzymał ją, mówiąc że jest to ´książkowy, modelowy przypadek trzeźwienia po spożyciu dużej ilości alkoholu´, ale pod naciskiem adwokata wójta przyznał, że wyniki badań można też zinterpretować w sposób, który wskazywałby wypicie alkoholu około godziny 18.30, a więc już po kolizji.

Ciekawe były też fragmenty rozmów telefonicznych nagranych na dyżurce człuchowskiej policji w dniu kolizji. W jednej z nich wójt Przechlewa przedstawiając się jako ´ten większy z Przechlewa´, chciał odwołać wcześniejsze zgłoszenie o kolizji.

relacja